Lekkoatletyczne mistrzostwa świata sztafet na Śląskim
Chorzowski stadion Śląski w pierwszych dniach maja został lekkoatletyczną stolicą światowej królowej sportu. Do Polski zjechały największe gwiazdy, aby rywalizować o jak najlepsze wyniki, medale oraz kwalifikacje olimpijskie do Tokijskich Igrzysk. Sprinterskie dystanse gwarantowały emocje, zaś polskie akcenty rozgrzewały miliony kibiców.
Młoda tradycja na dworze królowej sportu
World Athletics Relays, czyli międzynarodowe mistrzostwa świata sztafet to organizowane przez światową federację lekkoatletyczną zawody, w których udział biorą sztafety z całego świata. Impreza ta zainaugurowana została w 2014 roku rywalizacją na Bahamach. Oprócz klasycznych dyscyplin takich jak 4×400 metrów organizatorzy tworzą nowe, interesujące wydarzenia jak na przykład sztafetowy bieg płotkarski. Od początku istnienia mistrzostw są one sposobem na zakwalifikowanie się do kluczowych w sezonie wydarzeń takich jak MŚ czy IO.
Odmrozić pandemiczny sport
Zorganizowane 1 i 2 maja zawody były pierwszą międzynarodową imprezą, na której rozdane miały zostać medale. Dla krajowych lekkoatletycznych federacji był to pierwszy duży sprawdzian logistyczny, a dla wielu zawodników sprawdzian sił w rywalizacji, która zamarła na rok. Niestety wiele uznanych marek na arenie sportu postanowiło ominąć zawody, obawiając się o zdrowie zawodników oraz sztabów szkoleniowych. Do Chorzowa nie przybyli Amerykanie, Jamajczycy czy Australijczycy. Z innych powodów ze startu zrezygnowały niektóre gwiazdy polskiej reprezentacji. Wycofać musieli się wracające do zdrowia Justyna Święty– Ersetic czy Iga Baumgart- Witan, filar męskiej sztafety czterystu metrów Jakub Krzewina tuż przed zawodami został zawieszony przez Polską Agencję Antydopingową za nieprzestrzeganie przepisów.
Walka o Tokio
Zawody na Śląsku były kolejną szansą na awans do zawodów olimpijskich rozgrywanych na przełomie lipca i sierpnia w stolicy Japonii. Przed mistrzostwami awans na najważniejszą imprezę czterolecia zapewniony miały sztafety 4×400 m. kobiet oraz sztafeta mieszana biegająca na tym samym dystansie. O bilety walczyły za to sztafety sprinterskie 4×100 m. oraz męska sztafeta na czterysta metrów. Zasadą kwalifikacji był finał rywalizacji na Stadionie Śląskim.
Sobota pod znakiem eliminacji i polskich medali
Rywalizację rozpoczęły sztafety 4×400 metrów przynosząc nam mieszane uczucia. Odmłodzona kadra kobiet trenowana przez Aleksandra Matusińskiego wygrała swój bieg i z bardzo dobrym czasem awansowała do finału. Polki w składzie Lesiewicz, Hołub-Kowalik, Gacka oraz Kaczmarek wyprzedziły na mecie Belgijki. Do niedzielnego biegu awansowały również m.in. doskonałe Kubanki czy Holenderki. Na zupełnie innym biegunie znaleźli się mężczyźni, którzy w składzie Duszyński, Kowaluk, Suwara i Zalewski zajęli trzecie miejsce w ostatniej z eliminacyjnych serii i stracili szansę na awans do finału. Lokata poza czołową ósemką oddaliła ich również od startu w Tokio. Po biegach na długość jednego okrążenia na bieżnie wybiegli sprinterzy i sprinterki. Polskie sztafety 4×100 metrów ukończyły zmagania ze zmiennym szczęściem. Guzowska, Adamek, Sokólska oraz Skrzyszowska wpadły na linię mety drugie tuż za Holenderkami. Taki układ i awans do finału zapewnił Polkom bilet na najważniejszą imprezę czterolecia. W niedzielnym biegu rywalkami biało-czerwonych maiły być reprezentantki Włoch, Japonii czy Francji. Dyskwalifikację nałożono na faworytki- Brazylijki, które wygrały pierwszy bieg eliminacyjny. Swoich olimpijskich marzeń nie spełnili za to sprinterzy. Skład Siuda, Brzeziński, Kopeć i Słowikowski zajęli dopiero piątek miejsce i odpadli z rywalizacji. Do biegu medalowego awansowali m.in. doskonali Japończycy, Brazylijczycy oraz Holendrzy. Ostatnim aktem sobotnich eliminacji były biegi mieszane na dystansie 4×400 m. Polacy z racji na doskonałe miejsce na MŚ awans do Igrzysk mieli zapewniony. Młody skład z Rzeźniczakiem, Gaworską, Łozowską oraz Grzegorzewiczem uplasował się na czwartek pozycji w swojej serii i nie zdołał awansować do wielkiego finału. Klasą samą dla siebie byli Holendrzy, którzy z wyśmienitą Femke Bol w składzie osiągnęli najlepszy czas półfinałów. Pierwszym finałem nieoficjalnych mistrzostw świata sztafet był mieszany bieg 2x2x400 m. Reprezentacyjne duety dwukrotnie musiały pokonać dystans 400 metrów. Najszybszą dwójkę do rywalizacji zgłosiła Polska. Joanna Jóźwik oraz Patryk Dobek pokonali doświadczonych Kenijczyków Roticha oraz Korir i zdobyli pierwsze złoto dla gospodarzy. Podium uzupełnili Słoweńcy. Sobotę na stadionie Śląskim zakończyła sztafeta płotkarska. Widowiskową konkurencję złożoną z czworga doskonałych sprinterów biegających przez płotki wygrali Niemcy. Tuż za ich plecami uplasowała się drużyna z Polski. Srebro w Chorzowie wywalczyli Hulisz, Wojtunik, Kiljan oraz Czykier. Na trzecim miejscy finiszowali Kenijczycy.
Niedziela finałem stojąca
Drugi dzień mistrzostw rozpoczął się od decydującego biegu sztafety mieszanej 4×400 m. Po złoto sięgnęli Włosi, którzy wyprzedzili na linii mety dwie drużyny spoza Europy- Brazylię oraz Dominikanę. Drugim finałem był bieg męski na sprinterskim dystansie stu metrów. Najszybszą czwórkę do boju posłali Afrykanerzy z Południa. Zespół z RPA w składzie z Akanim Simbine pokonali na finiszu Włochów oraz gospodarzy IO, Japończyków. Dużo ciekawiej z polskiego punktu widzenia potoczył się bieg sprinterek. Polski w składzie Stefanowicz, Adamek, Sokólska oraz Skrzyszowska wywalczyły srebro, ulegając tylko Włoszkom. Na Stadionie Śląskim rozdano medale również w konkurencji nieolimpijskiej. Rywalizacja na dystansie 4×200 m. była jednak bardzo pasjonująca. Wśród kobiet triumfowały Polki, które z nowym rekordem kraju wyprzedziły Irlandki oraz reprezentantki Ekwadoru. Guzowska, Ciba, Adamek i gola o pół sekundy poprawiły ponad czterdziestoletni rekord Polski. Najszybszą męską reprezentacją na tym dystansie byli Niemcy. Nasi zachodni sąsiedzi zostawili w pokonanym polu Kenijczyków oraz Ekwadorczyków. Polacy zostali zdyskwalifikowani. Imprezę zakończyły klasyczne biegi rozstawne 4×400 m. Wiele radości przyniósł nam występ żeńskiej kadry. Polki w składzie z Lesiewicz, Hołub-Kowalik, Łozowską i Kaczmarek zajęły drugie miejsce, przegrywając jedynie nieznacznie z Kubankami. Po brąz sięgnęły doskonałe Holenderki z Klaver, Bol i de Witte w składzie. Bez polskiego akcentu odbył się finał mężczyzn. Koncertowy bieg zaprezentowali Holendrzy, którzy zgarnęli ostatnie złoto czempionatu. Sekundę za nimi na metę wbiegli Japończycy oraz zawodnicy z Botswany.
Jeden cel na horyzoncie
Zawody w Chorzowskim kotle czarownic były tylko jednym z wielu przystanków w drodze do najważniejszej imprezy sezonu. Igrzyska Olimpijskie w Tokio będą dla wielu wielką szansą na wywalczenie życiowych wyników i medali. Polska lekkoatletyka jak nigdy wcześniej w obecnym stuleciu ma szansę przywieść z tokijskiego stadiony kilka medali. Dziś wiemy, że mocnym trzonem naszej lekkoatletycznej kadry będą sztafety. Sprinterki na dystansie stu i czterystu metrów oraz mikst zawalczą o jak najlepsze rezultaty.
Królewski tydzień w Rzymie
Doskonały tydzień zwieńczony pierwszym w karierze zwycięstwem w turnieju WTA 1000 ma za sobą Iga Świątek. Najlepsza Polska tenisistka udowodniła, że ceglana nawierzchnia jest dla niej wyjątkowo łaskawa, a forma przed wielkoszlemową obroną trofeum z Paryża rośnie.
Ulubiona część sezonu
Turniej w wiecznym mieście był dla zawodniczki z Raszyna drugim występem na kortach ceglanych. Przed tygodniem Świątek odpadła w trzeciej rundzie zawodów najwyższej rangi w Madrycie. Poraża ze światową jedynką Ashleigh Barty potwierdziła jednak wysoką formę dziewiętnastolatki. Kolejnym etapem przygotowań do głównej imprezy tego sezonu- turnieju French Open był turniej w stolicy Włoch. Udział najlepszych rakiet świata gwarantował wielkie emocje. Mimo nienajlepszych wspomnień Iga Światek była wymieniana w gronie ścisłych faworytek do dobrego występu na Foro Italico. Piętnasta z rozstawienia młoda zawodniczka miała jednak wymagającą przeprawę przez kolejny rundy zawodów.
Amerykanki na początek
W dwóch pierwszych rundach Światek podejmowała reprezentantki Stanów Zjednoczonych. Na początek rywalizacji spotkała się z Alison Riske. Urodzona Pittsburghu rywalka stanęła na drodze wielkoszlemowej mistrzyni drugi raz w ciągu tygodnia. W Madrycie zdecydowanie lepsza była Iga. Rzym nie przyniósł zmian w rezultacie, natomiast gra wyglądała zupełnie inaczej. Wracająca po kontuzji Amerykanka grała bardzo agresywnie i wypracowała sobie przewagę 4:1 w pierwszym secie. Swoją grę poprawiła jednak Polka i wyszła na prowadzenie 5:4. W dziesiątym gemie pierwszego seta rywalka poczuła ból w kontuzjowanej wcześniej stopie i postanowiła poddać mecz walkowerem. W drugiej rundzie przyszedł czas na walkę z Madison Keys. Finalistka US Open 2017 wydawała się być wymagającą rywalką, która postawi trudne warunki. Tak też się stało, siłowy tenis przeciwniczki starannie odpierała Światek. Mieszając style wybijała z rytmu Keys, która popełniała wiele niewymuszonych błędów. Dobry początek Amerykanki zakończył się wynikiem pięć do trzech, od tamtej pory Iga wygrała dziewięć gemów z rzędu i kompletnie przejęła kontrolę nad spotkaniem. Zakończyła go wynikiem 7:5, 6:1 i awansowała do 1/8 finału turnieju WTA 1000 w Rzymie.
Horror z happy endem
O najlepszą ósemkę Polce przyszło mierzyć się z doświadczoną Czeszką Barborą Krejcikovą. Wielkoszlemowa mistrzyni w grze deblowej znana była przed meczem Idze, która pokonała ją kilka miesięcy wcześniej na turnieju w Miami. Zaskakująca gra Krejcikovej nie była jednak łatwa do przewidzenia, przez co mecz zapowiadał się interesująco. Silny wiatr towarzyszący zawodniczkom na korcie im. Nicoli Petrangeliego utrudniał zadanie zwłaszcza agresywnie grającej Polce. Duża liczba niewymuszonych błędów spowodowała pewność w grze rywalki Warszawianki i zwycięstwo przeciwniczki w pierwszej partii 6: 3. Druga odsłona do samego końca przypominała scenariusz seta pierwszego. Iga mimo kontroli nad grą popełniała wciąż zbyt dużo błędów i była ciągle za reprezentantką Czech. Seta rozstrzygnął tie-break, którego polka wygrała do pięciu. Trzecia odsłona była najlepszą pod względem tenisowym partia tego spotkania. Brak przełamań doprowadził tenisistki do stanu po pięć. W tamtym momencie Iga przyspieszyła swój tenis i precyzyjnymi zagraniami przełamała rywalkę, która uległa w trzecim secie 7:5. Ćwierćfinał okazał się być nie mniej wymagający niż poprzednie mecze.
Deszczowa pogoda i pracowita sobota
Ciemne chmury skumulowane nad Rzymem nie pozwoliły rozegrać w zaplanowym terminie meczu ¼ finału przeciwko Elenie Svitolinie. Rywalizacja z utytułowaną Ukrainką została przeniesiona na przedpołudnie kolejnego dnia. Wiadome było, że zwyciężczyni tego meczu jeszcze tego samego dnia stoczy półfinałowy bój. Doskonały styl na korcie pozwolił Świątek zwyciężyć z szóstą rakietą rankingu tenisistek 6:2, 7:5. Pierwszy set był popisem gry polki, która zdominowała rywalkę. Precyzyjne i mocne uderzenia zmuszały Ukrainkę do biegania po całym korcie. Zawodniczka z Raszyna nie pozwoliła rozwinąć się przeciwniczce również w secie numer dwa. Zaciętą rywalizację w drugiej partii niżej rozstawiona zakończyła przy stanie 5:5. Polka wygrała dwa kolejne gemy i po półtora godziny walki rozpoczęła regenerację przed popołudniowym półfinałem. Tam czekała już inna utalentowana nastolatka Cori Gauf. Amerykańska nadzieja tenisa ziemnego rundę wcześniej wyeliminowała numer jeden światowego tenisa Australijkę Barty. Pierwszy set był partią wyrówną, która rozstrzygała się w dogrywce. Obie zawodniczki pewnie wygrywały swoje gemy serwisowe, a mocnymi uderzeniami straszyły drugą stronę kortu. Tie- break jednak potoczył się po myśli Igi, która siła spokoju wybijała z rytmu młodszą od siebie Cori. Wygrana 7:6 przybliżała Polkę do wielkiego finału. Drugi set to kontrola Igi nad własnym podaniem i agresywna gra przy serwisie zawodniczki z USA. Partia wygrana do trzech zapewniła Światek awans w rankingu i kolejny duży sukces na światowych kortach. Wygrana na Foro Italico była o krok.
Popis w finale
Piękny i bezwzględny w jednym tenis zaprezentowała Polka w meczu finałowym przeciwko Czeszce Karolinie Pliskovej. Dziewiąta zawodniczka cyklu i była liderka rankingu nie miała możliwości zaprezentować swojego tenisa. Świątek głębokimi i precyzyjnymi piłkami ganiała rywalkę, która nie potrafiła wejść w odpowiedni rytm. Dziewiętnastolatka pokonała dziesięć lat starszą przeciwniczkę 6:0, 6:0. Absolutnie perfekcyjna gra dała czwarte w tym wieku tak miażdżące zwycięstwo w finale turnieju WTA. Wcześniej takiego wyczynu dokonała m.in. Agnieszka Radwańska.
Zasłużony awans i jasny cel
Po wybitnym wyniku uzyskanym na korcie Campio Centrale Iga Światek awansowała w rankingu najlepszych tenisistek. W najnowszym zestawieniu zajmuje 10. miejsce i jako druga w historii Polka znalazła się w tak doborowym towarzystwie. Celem na tę część sezonu jest dla Igi wielkoszlemowy Rolland Garros, który rozpocznie się 30 maja, a obrończynią tytułu będzie właśnie Polka. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko kibicować doskonałej tenisistce z Raszyna.